jest spokojnie jak na wojnie, tu pierdolnie, tam pierdolnie
05 września 2010
Obśmianie powtarzanego wszędzie wyrażenia "jesień na pełnej kurwie" nie zmienia jednak faktu, że owa jesień nadeszła. "I po co te złośliwości?", pyta moja polonistka. Dochodzę więc do tego, pani profesor, że zupełnie bez celu.
Jesień, więc życie moje wygląda następująco (muszę to tak opisywać, po prostu muszę, gdyż wczoraj uświadomiłam sobie, że notki na blogu to jedyne, co kolekcjonuję):
* co dzień, to nowe niusy (z najnowszej afery, powiedziałabym, gdybym miała jeszcze resztki humoru), WYĆ-SIĘ-CHCE
* je me demande, skąd wziąć sto sześćdziesiąt pięć polskich złotych na bilet na Russian National Ballet (pomijam fakt, że we Wrocławiu te najlepsze bilety są około pięć dych tańsze)
* kupuję przedmioty najpierwszej potrzeby, takie jak herbata truskawkowo-waniliowa, kubek półlitrowy, pachnący gumą do życia błyszczyk, płyty, świeczki, szaliczki, pantofelki, papieroski, pieprzyki, pończoszki, psikuski, bamboszki, podomki, pieszczoszki
* je me demande, kiedy we mnie jakieś problemy pierdolną, bo nie wierzę, żebym się uchowała (zasadą and justice for all, zdarzy się to zapewne niebawem, pytanie jeszcze - jakie)
* oglądam trzeci raz w ciągu miesiąca "Przerwaną lekcję muzyki", leżąc wśród poduszek, zwierząt, przedmiotów ładnych i niepraktycznych.
Generalnie rzecz biorąc, znowu obkładam się różnego rodzaju książkami, herbatę piję litrami, szaliczkami się owijam. A zamiast żyć, chce się tylko wyć i pić.
ŁEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE.
Posted In
at the crossroads,
kapsaicyna alkalidowa,
maleńka pani wielkiego domu
| |
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
jesień = powrót płaszcza i szalika <3
a tak przy okazji... dziś z rana z samochodu przed moją bramą: http://www.youtube.com/watch?v=5jJvvGqdPVk
Zgadzam sie w pełnej rozciągłości, tylko życ i pić.
Zawsze mi sie robi ciepło jak czytam notki z serii Maleńka pani wielkiego domu. Może to dlatego że w moim domu aktualnie syf klimatyczny, moralny i dosłowny i liczę, ze gdzie indziej jest lepiej.
A "Przerwana.." uzależnia.<3
I kurde, muszę wpaść do was na zakupy.
:*
pardon - wyć i pić, bo żyć to sie juz odechciewa. -.-'
A ja będę do znudzenia powtarzać, że kocham jesień, zwłaszcza taką, która wiatrem próbuje rozebrać mnie z szalika, by potem zabić przylepionym do podeszwy glana liściem. I wtedy właśnie chce mi się żyć. Wyć i pić czasami też.
Problemy robią wszystko, żeby mnie omijać, ja z kolei robię wszystko, żeby się jednak z nimi spotkać. I w tej kwestii zawsze udaje mi się postawić na swoim. Jakbym nie mogła wreszcie przyjąć do wiadomości, że problemy nie są czynnikiem niezbędnym do przeżycia.
I może na tym zakończę, bo zaczynam filozofować, a filozofią - zwłaszcza własną - po prostu się brzydzę.
hellut pozdrawia :)
też lubię jesień, ale tegoroczna przesadziła z lawiną problemów.